Na czym polega lotosowy poród? - część 1.
Lotosowy poród stosowany jest rzadko i dopiero ta moda zaczyna dochodzić do Polski. Z wiedzy zbieranej do 2017 roku nie były jeszcze znane żadne pozytywne skutki zastosowania tej metody. Nie zauważono żadnego wydłużenia okresu poporodowego lub powikłania okresu noworodkowego.
Niestety w tym samym, 2017 roku opisano przypadek idiopatycznego zapalenia wątroby, ściśle związanego z porodem lotosowym.
Dalej pojawiają się pytania: czy taki poród jest dobrym pomysłem czy to raczej moda świadcząca o powiązaniu z naturą i duchowości? Taki poród polega na nie odcinaniu pępowiny po porodzie. Rodzice stosujący tę metodę uważają, że pępowina sama powinna odpaść z łożyskiem w wyniku wyschnięcia pępowiny. Zazwyczaj następuje to w ciągu kilku dni od porodu.
Taki poród najczęściej przeprowadza się w domu, przy ścisłej opiece położnych lub… Douli. Wynika to z tego względu, że w szpitalach naprawdę rzadko kiedy stosuje się taką praktykę. Dlaczego?
Wielu lekarzy jest po prostu sceptycznie lub wręcz negatywnie nastawionych do takiej formy porodu.
Poród lotosowy przebiega praktycznie tak samo, jak naturalny poród. Różnicą jest jedynie to, że ani lekarz, ani rodzic nie odcina pępowiny. Zostawia się ją przy dziecku aż do momentu samoistnego odpadnięcia łożyska od ciała dziecka.
Zwolennicy tej metody argumentują swój wybór mówiąc, że skoro w momencie narodzin dziecka pępowina nie odpada sama z siebie, to najwidoczniej tak właśnie chciała natura i nie można w to ingerować. Zwłaszcza, że takie samoistne „odpępnienie” zazwyczaj następuje od trzech do dziesięciu dni po porodzie.
Pierwszy taki poród odbył się już w 1974 roku w USA. Rodzącą kobietą była jasnowidz, która uznała, że zauważyła ból noworodka towarzyszący odcinaniu pępowiny. Poza tym przyznała ona, że obserwowała szympansy, które pozostawiają połączone z dzieckiem łożysko, by te samo odpadło. Dlatego właśnie zdecydowała się na zastosowanie takiego porodu.
Sama nazwa „lotosowy poród” podchodzi od kwiatu o tej samej nazwie. W wielu wierzeniach i kulturach jest on symbolem początku życia. Według filozofii lotosu, czas między narodzinami dziecka, a samoistnym oderwaniem się łożyska od ciała, jest świętem dla takiego noworodka. Ma to wydłużyć czas przejścia z życia płodowego, do życia w naszym, zewnętrznym świecie.
Zwolennicy takiego porodu są zdania, że dzieci, u których pozostawiono po narodzinach pępowinę, w dorosłości są spokojniejsze i cechują się dużą łagodnością. Według wierzeń ma to wynikać z „rytuału” łagodnego przejścia noworodka z życia płodowego, do tego poza bezpiecznym łonem matki.
Największym argumentem jednak jest to, że dzieci urodzone poprzez lotosowy poród nie doświadczają traumy porodowej. Pojawia się ona z powodu nagłego odcięcia pępowiny, który równa się z nagłą, bolesną rozłąką z matką. Poza tym takie dzieci podobno mają być bardziej odporne na wszelkie choroby.
Lekarze i naukowcy są jednak sceptycznie nastawieni do takiego porodu. Dlaczego? Łożysko bowiem pełni swoją funkcję jedynie w życiu płodowym dziecka, później jest jedynie martwą tkanką. Dlatego też po narodzinach jest to po prostu zbędny organ. Pozostawienie łożyska połączonego z noworodkiem jest po prostu… Niehigieniczne i sprzyja rozwojowi infekcji. Łożysko poza ciałem kobiety po prostu ulega rozkładowi. Czy to na pewno zdrowe pozostawiać taką tkankę połączoną bezpośrednio z dzieckiem?